niedziela, 5 maja 2013

Sprawunek: definicja i zastosowanie


Pod terminem Sprawunki należy rozumieć bardzo szeroką kategorię czynności ściśle bądź luźniej powiązanych z gospodarstwem domowym: od klasycznej, domatorskiej sztafety z szufelką i zmiotką w ręku po slalom między półkami w osiedlowym hipermarkecie. Do Sprawunków zaliczają się również Perypetie Kuchenne, w skład których wchodzi zarówno przygotowanie frykasów różnego sortu, jak i zatarcie śladów po kulinarnej orgii. Specyficzną subkategorią są Sprawunki Typowo Męskie – podczas gdy pozostałe sprawunki można by zbiorczo określić mianem Sprawunków Typu Unisex, Sprawunki Typowo Męskie działają niczym zastrzyk testosteronu. Wymiana żarówki, przykręcenie gniazdka, przegląd roweru po zimie – to współczesne substytuty prehistorycznego polowania na lwy. W każdym razie stanowią one współcześnie mniejszość czynności codziennych, zdominowanych przez kategorię Unisex.

Dzień weekendowy jest pod względem Sprawunków wręcz modelowy. Dzisiejsza niedziela ma jednak kilka smaczków, które czynią wyłom w modelowym planie dnia.

Po pierwsze, majówka spędzona u teściowej w L. przysporzyła mi nie lada cierpienia. Otóż mieszkanie dzielić musiałem z królikiem Leopoldem, dość urokliwym (choć niezbyt towarzyskim) futrzakiem, który pośród wielu walorów charakterologicznych i estetycznych, ma też jedną zasadniczą wadę – bardzo nie lubi się z moją alergią. Atak w mój czuły punkt (sfera nosowo-gardłowa) gwarantuje szybkie zwycięstwo, w opisywanym przypadku pełne kichania i niekontrolowanych łez. Co za słabeusz!

O Leopoldzie wspominam nie bez przyczyny – po powrocie do domu bowiem musiałem poczynić serię Sprawunków niwelujących zgubne działanie króliczej broni masowego rażenia. Należę na szczęście do kategorii chłopców potrafiących obsłużyć pralkę – niestety w swoim sprawunkowym szale nie przewidziałem, że moje lokum ma ograniczoną ilość powierzchni (wąskich, długich, nasłoniecznionych) służących suszeniu Rzeczy. I w związku z powyższym Rzeczy otaczają mnie teraz, wiszą na krzesłach, deskach do prasowania, zimnych kaloryferach, promieniując orzeźwiającą wilgocią i tworząc w mieszkaniu chorobliwy, tropikalny klimat. Nierozsądnie, chłopcze!

Punkt drugi dnia to zakupy. W gruncie rzeczy nic ciekawego, za wyjątkiem faktu, iż poczynione w snobistycznej Almie. Uwielbiam, po prostu uwielbiam sery pleśniowe wszelkiego sortu! Lista dzisiejszych zakupów opiewała jednakże na co innego - i właśnie z pomocą zdobytych produktów zmajstrowałem naleśniki po ukraińsku. Mmmm, pychota! Dobrze, że jakiś inżynierski geniusz wymyślił w swoim czasie blender, co wydatnie skraca farszowe męki. Dużo zmywania po fakcie. Ot, i tak zleciało pół dnia służącego wypoczynkowi.

Na wieczór plan nie-Sprawunkowy: najpierw znajomy wpada w odwiedziny z jakowymś geszeftem, potem idę pierwszy raz w życiu założyć rolki na nogi! Uchowałem się od rolek przez tyle lat, a teraz mi wstyd i będę się uczył jeździć po ciemku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz